|  Na zdjęciu  Autor
 
 Ciąg dalszy
 
 
 EKRAN Mała, duszna salka na pierwszym piętrze, przy ulicy Dworcowej w Bydgoszczy.  Przy stoliku, pod oknem trójka działaczy z NSZZ ”Solidarność”. Jan Rulewski- szef, inżynier,  jego zastępcy socjolog z Rometu i technik z Elektromontażu. Obok, przy stoliku , jeszcze dwóch niespełna trzydziestolatków z Komitetu Założycielskiego. Naprzeciw grupa kilkunastu dziennikarzy z miejscowej prasy, radia i telewizji. Jest to pierwsza konferencja prasowa nowego związku zawodowego.
 
 Przewodniczący,  tubalnym głosem – wyraża nadzieję, że po konferencji ukażą się rzetelne informacje  o „Solidarności”. Mówi o godności, sprawiedliwości , swobodach. Chwali władze administracyjne miasta za udzielenie pomocy w zorganizowaniu lokalu i częściową realizację miejscowych , sierpniowych postulatów. Z przekąsem mówi do dziennikarzy:
 
 - Macie już chyba prawo pisać  tak jak myślicie ?
 Stłumiony śmiech Piotra, który głośno mówi:
 - Pan raczył oczywiście sobie z nas zażartować ?
 - Pytanie z sali. Czy moglibyście panowie powiedzieć o sobie kilka słów.
 -  studia na uczelni wojskowej, następnie relegowanie, później studia  na uczelni technicznej. To okres nauki przewodniczącego. Później praca zawodowa, ostatnio w Romecie . Wynalazki, wnioski racjonalizatorskie. Działalność w starych związkach i dlatego niezbyt lubiany przez dyrekcję.
 
 Po oficjalnej konferencji jeszcze rozmowy kuluarowe, Piotr deklaruje odwiezienie swoim samochodem przewodniczącego do domu.
 Sala sportowa Astorii.  Spotkanie kilku tysięcy osób z  Anną Walentynowicz i Lechem Wałęsą. Wita przewodniczący regionu i wskazując na  miejsca prasowe, przypomina, że o ile do tej pory dziennikarze nie mogli pisać o wszystkim, to z tego spotkania znajdą się w prasie i radiu obszerne sprawozdania. Następnie przywitał wszystkich zebranych oraz tych , dodał z domyślnym uśmiechem, którzy przyszli w ramach obowiązków zawodowych. Następnie oddał głos Lechowi Wałęsie, a było to w czasie rozgrywek o zarejestrowanie Związku.
 
 - Nie pójdziemy na żadne ustępstwa – powiedział przewodniczący Krajowej Komisji Porozumiewawczej, gdyż stanowiska przedstawionego przez sędziego Kościelniaka nie można traktować jako uwag prawnych. Następnie  przypomniał fragment oświadczenia KKP, które między innymi mówiło, że poza Wybrzeżem i Krakowem środki masowego przekazu są zamknięte dla NSZZ „Solidarność”  , a jednocześnie trwa akcja dezinformacyjna. Podejmuje się ponadto ataki propagandowe na Związek pod pozorem zwalczania tzw. sił antysocjalistycznych. Propaganda sukcesu zastępowana jest przez groźniejszą  w skutkach propagandę konfrontacji. Wszystko to traktujemy jako ciężkie naruszenia zawartych porozumień. Domagamy się rzetelnego wykonywania obowiązków płacowych  rządu  w ustalonym terminie, dostępu do środków masowego przekazu  oraz powściągnięcie ogniw administracji państwowej  i politycznej, sabotujących podpisane przez rząd porozumienia. Na poparcie tych żądań  Komisja Porozumiewawcza zmuszona jest ogłosić  jednogodzinny strajk ostrzegawczy, w piątek 3 października od godziny 12 do 13 „ – zakończył swe wystąpienie Lech Wałęsa.
 
 Po nim przemawiała Anna Walentynowicz, wspominając swą walkę z czerwoną władzą, jak wspomniała na początku.
 - Ubecy boją się nawet kobiety u schyłku życia! Wykrzyknęła ze śmiechem.
 - Sala odpowiedziała oklaskami.
 - To jest dobry człowiek, ale wróg – musimy więc ją wciągnąć do partii, przypomniała próby sprzed lat.
 
 Sala odpowiedziała  gromkimi oklaskami.
 - Niech szybko, po cichu oddadzą  więcej niż zabrali, szeptem zakończyła zdanie...
 Sala odpowiedziała burzliwymi oklaskami.
 - Jesteśmy grupą ludzi dobrej woli, która naprawia wypaczenia socjalizmu, z uśmiechem zakończyła pani Anna.
 - Sala odpowiedziała długotrwałymi oklaskami, przechodzącymi w owacje.
 Ponownie wystąpił Lech Wałęsa, odpowiedział na wiele pytań z sali, następnie rzucił kilka celnych, krótkich zdań:
 -  Podsłuchy tutaj są , i to dobre...
 - na sali oklaski.
 - Pyka wiedział, że z tym Lesiem to nie pogada...
 - Na sali gorące oklaski.
 - Centralna kadra kierownicza powinna przejść reedukację społeczną...
 - Na sali  burzliwe, długotrwałe oklaski, przechodzące w owacje.
 Spotkanie zakończyło się odśpiewaniem hymnu i roty.
 
 Mieszkanie Żurnalisty. Wieczór,  on pisze  na maszynie sprawozdanie ze spotkania w Astorii. Anna leży na tapczanie. Wzięła do ręki kopię maszynopisu i powiedziała:
 
 - Nawet wiele nie skłamałeś, jestem  ogromnie zdziwiona.
 - W którym miejscu skłamałem ?
 - Właściwie to nie skłamałeś, zgodziła się łaskawie Anna.
 - To po co opowiadasz takie bzdury ?
 - Nie denerwuj się, mój tekst byłby po prostu inny. Prawie nic nie wspomniałeś o tej wspaniałej atmosferze  jaka panowała na sali.
 - Może twoim zdaniem była wspaniała, ja uważam, że goście z Gdańska  umiejętnie podgrzali atmosferę.
 - Tu cię boli, drogi mężusiu!
 - Nieprawda! Wracając do tekstu, nie jest to reportaż, czy esej, a jedynie sprawozdanie . Dobrze wiesz, iż miałem określony limit kartek maszynopisu, więc wybrałem przede wszystkim fakty, zgodnie zresztą z kanonami obowiązującymi w całym świecie.
 - No, nie całkiem tak na całym świecie! Zgadzam się fakty są najważniejsze, ale ponieważ atmosfera była tak podniosła...
 - Czy także wtedy, gdy Polskę zwano państwem policyjnym ? A to nie jest prawda.
 - Dobrze wiesz, że goście z Wybrzeża , siedzieli w więzieniach, ciągała ich Służba Bezpieczeństwa.
 - Z tego jednak nie można robić sztandaru
 - Mówili o sobie, nie o innych
 - Przedstawiali jednak tak sytuację, jakby w Polsce siedziało za przekonania polityczne tysiące Polaków.
 - A nie siedzieli ?  Nawet w przedostatnim dniu strajku w sierpniu jeszcze naciskano wicepremiera Jagielskiego aby wypuszczono  kilkunastu więźniów politycznych!
 - Sama potwierdzasz, że chodziło o kilkunastu zatrzymanych, a przecież Polska liczy 35 milionów ludzi. To jest pewna różnica !
 - Nieważna jest liczba, istotne jest, że w państwie socjalistycznym są więźniowie polityczni! A ilu ich było w latach czterdziestych i pięćdziesiątych ? O tym jeden Bóg wie. Tak niedawno słyszeliśmy jeszcze o jedności moralno – politycznej narodu ! I co ?
 - Upadł kolejny mit, w którego przecież jak sama dobrze wiesz nie wierzyłem.
 - Teraz tak mówisz, odważny się zrobiłeś!
 - Nie ironizuj. Mówiłem o tym dawno, chyba nie zapomniałaś ?
 - Dobrze, widzę, że powoli zaczynasz rozumieć co się w naszym kochanym kraju dzieje.
 - Skąd u Ciebie taka wielka pewność siebie ? Zawsze mi przypominałaś, że we wszystko należy wątpić i nic nie przyjmować na wiarę!
 - Tak było kiedyś. Teraz uwierzyłam, że tylko „Solidarność” może uratować Polskę! Popiera nas cały świat...
 - Tylko Zachód i to niecały.
 - Oczywiście nasi przyjaciele wietrzą w tym kontrrewolucję ! Widzą w nas drugie Węgry i Czechosłowację.
 - Dzisiejsze, niektóre wystąpienia są niestety podobne do tych  z lat pięćdziesiątych gdy towarzysze partyjni mówili o wrogach zewnętrznych i wewnętrznych i zachowaniu  czujności. Podobne słowa tyle, że o wrogach w partii słyszeliśmy na dzisiejszym wiecu!
 - Przesadzasz! Też jestem w partii i nie czuję się zagrożona.
 - Chodzi mi o stosunek do rzeczywistości.
 - Do której rzeczywistości ? Do tej, którą ty kreowałeś zastępca naczelnego ? Mają rację ci którzy przypominają o krzywdach  jakich doznał naród w ostatnich latach !
 -	O jakich ty krzywdach mówisz? Jeszcze niedawno prawie cały naród mówił- pomożemy !
 - Jeżeli tego nie rozumiesz,  to faktycznie z taką partią jaką ty i wielu tobie podobnych uosabiasz, nie jest mi po drodze !
 - Mówisz tak, jak byś już nie była w partii.
 - Zależy w jakiej.
 - W naszej, w PZPR.
 -  Twojej i mojej ?
 - Oczywiście !
 - Nie wiem, czy ona jest jeszcze nasza.
 - Może chcesz oddać legitymację?
 - Zobaczymy.
 
 PROJEKTOR
 - Panie Andrzeju, ciąg dalszy fabularyzowanego dokumentu, tyle, że w mniejszej skali.
 - I tak, i nie. Poprzez reakcję tych tysięcy ludzi w hali, chciałem pokazać jak na masy oddziałują slogany i hasła, głównie te emocjonalne.
 - Te masy chodzą  nie tylko na wiece, ale  także myślą, czytają, oglądają filmy, nie są więc wyłącznie bezmyślną magmą, przyjmującą wszystko na podstawie aktu wiary.
 - Przecież ludzie w Astorii zachowywali się tak jak ci, którzy w latach pięćdziesiątych krzyczeli na masówkach – precz z imperialistami !  I ochoczo klaskali gdy na trybuny wchodzili ówcześni przywódcy.
 - Trochę racji ma pan, ale chciałbym przypomnieć, że już w 1976 roku, wiece nie były spontaniczne, a ludzi po prostu na nie zaganiano.
 - Tak naprawdę gdyby w tym czerwcu siedemdziesiątego szóstego nie chcieli pójść, to by nikt ich do tego nie zmusił, ale ja porównuję wiec z 1980 z tymi lat czterdziestych. Nie powie pan mi chyba, że na nie trzeba było ludzi zapędzać siłą.
 - To był inny czas, lata zrywu, wielkiej powojennej nadziei, utopionej niestety, w późniejszych latach w pustej frazeologii!
 -  Ale zarówno w latach czterdziestych jak i osiemdziesiątych, mówili podobnym, bo dość jednostronnym językiem, upatrywali wroga tylko  z jednej strony. A ludzie klaskali, do bólu w dłoniach!
 - Pan ma rację, tylko postawa taka wynika z prawa stadnego, gdzie człowiek zachowuje się inaczej niż  gdy jest sam, a jego reakcje są czasami zaskakujące.
 -  I tak było w Astorii !
 - To wszystko nie jest takie proste. Spotkali się tam również ludzie odreagowujący minione lata kłamstw i dwulicowego życia. Przecież obraz życia w Polsce, szczególnie ten pokazywany w telewizji nijak się miał do rzeczywistości! Stąd te emocje.
 -  Przecież w 1976 roku mogli ludzie nie iść na wiece potępiające „warchołów z Radomia i Ursusa!
 -  Andrzeju! Chyba nie jest pan aż tak naiwny!  Po prostu pod fabryki podjeżdżały autobusy zabierające po pracy ludzi na te wiece .
 - Nikt ich nie wsadzał na siłę do tych autokarów.
 -	Tak, ale tu znowu mówimy o prawie stada, wystarczyło ,że wsiadał człowiek o większym autorytecie lub przedstawiciel zakładowej władzy i wszyscy szli za nimi. Tak było nie tylko w Polsce i nie tylko w czerwcu siedemdziesiątego szóstego. Inaczej trzeba   ocenić sierpniowe strajki. Ludzie po prostu przestali się bać! Ponadto upadły  autorytety, które straciły moc po jednym strajku.
 - Dlatego żądania były coraz bardziej radykalne. Jeszcze w lipcu nikt nie wierzył , że mogą powstać niezależne związki,  w listopadzie zarejestrowano „Solidarność”, miesiąc później  żądano usunięcia partii z zakładów.
 - Dlatego jeszcze wczorajsi przeciwnicy Polski Ludowej zostawali działaczami i doradcami nowego Zawiązku. Zaczęła się dyskusja o demokracji, czy ma być jak dotychczas „socjalistyczna”, czy też bez żadnych przymiotników.
 - Socjalistyczna demokracja ! Odbija się to teraz czkawką członkom partii.
 - Rozmowa małżeńska – dwojga członków partii, ma być w filmie , przyczynkiem do dyskusji , ale teraz widzę, że trochę to było sztuczne.
 Może dlatego, że była to małżeńska sprzeczka.
 - Takich rodzinnych kontrowersji spotkałem w Polsce więcej. Te podziały przebiegają również przez małżeńskie łoże! I dlatego śmieszna dla mnie jest dość płytka jednak frazeologia żony . Przecież jeszcze niedawno popierała  swą pracą w  oficjalnym piśmie tę idiotyczną politykę.
 - Drogi panie recenzencie. Właśnie najbardziej drastyczne wolty ideowe widać było u dziennikarzy, literatów, artystów malarzy. Kto malował za olbrzymią forsę wielkie plansze z hasłami  „Drugiej Polski” ? Chyba nie krasnoludki ?    Tylko artyści malarze, wyłącznie członkowie Związku Polskich Artystów Plastyków.  Jeżeli nawet nie malowali, to wynajmowali za psie pieniądze  „murzynów”,  zdolnych, ale zaledwie ze średnim wykształceniem , a sami firmowali te prace swoim nazwiskiem, biorąc oczywiście znaczącą część honorariów. Dziś są w pierwszym szeregu nawiedzonych odnowicieli!
 - Za takie wolty nie potępiałbym jednak ludzi lecz system, którego eksponenci dla jego uwiarygodnienia  ściągali najzdolniejszych ludzi.
 - Najłatwiej zrzucić wszystko na system!
 - Mało takich ludzi było w historii? Machiawelli w „Księciu”  przypominał o konieczności znalezienia „chłopca do bicia”, na którego zrzuca się całą winę. Zdarzali się  ludzie, którzy dla dobra sprawy brali na barki taką odpowiedzialność i to nie zawsze dla mamony.
 - Oni jednak najczęściej wierzyli w swoje posłannictwo.
 - Było ich niewielu, a w naszej nierzeczywistej rzeczywistości spotykałem na przykład dziennikarzy potrafiących na łamach prasy chwalić władze, a po kilku dniach w towarzystwie mówili zupełnie co innego. Kiedy więc kłamali?  Usprawiedliwiali się bardzo prosto, rzekłbym prostacko – przecież większość dziennikarzy, literatów tak samo postępuje! I w tym widzę winę systemu, deprawującego ludzi.
 Cdn.
 
 Autor: Norbert (norka) Krawczyk
 Notka biograficzna Autora, jest w Jego artykule pt. „ 13 grudnia 1981 roku”, szukaj w dziale „RÓŻNE”. Również w tym dziale jest część pierwsza i druga artykułu pt "Żurnalista...
 Rej. 211./różne – 20/ 2011.01.17/
 Ostatnia aktualizacja: 2011.01.25  godz. 22: 18
 
 
 
 |