(Andrzej w przerwie treningu kolarskiego. Fot. T. Kuranowski).
ANDRZEJ ZYCHOWICZ (29.08.1956 – 13.08.2019)
12 sierpnia 2019 roku zmarł w domu Andrzej Zychowicz, ceniony instruktor kulturystyki w warszawskim dzielnicowym Ośrodku Rekreacji Fizycznej i Sportu. Prochy Andrzeja zostaną pochowane na warszawskim Cmentarzu Komunalnym Północnym ”Wólka Węglowa” w dn. 20 sierpnia (wtorek). Spotkanie o godz. 13.00 przy bramie głównej obok kościoła.
Wiadomość o jego śmierci przekazał nam Tadeusz Kuranowski.
Andrzej Zychowicz ćwiczeniami kulturystycznymi zajął się już w młodości. Trafił do siłowni „Błyskawicy” i tam od samego początku był uczony, jak prawidłowo trenować i przy tym dbać o zdrowie. Szybko robił postępy, startował w lokalnych zawodach, między innymi w zawodach juniorów rozegranych między „Błyskawicą” a „Jagiellonką” Piotrków Trybunalski. Brał również udział w wielu pokazach propagujących kulturystykę w zakładach pracy, domach kultury, parkach, na plaży nad Wisłą itp.
Zapowiadał się na dobrego zawodnika. Po rozmowach ze swoim instruktorem obrał jednak inną drogę - szkoła , dobry zawód, podwaliny przyszłej egzystencji, ale nie zrezygnował z siłowych ćwiczeń, które zaczął systematycznie dalej wykonywać tylko rekreacyjnie. Wkrótce opuścił „Błyskawice”, ponieważ w niej zaczęły królować anaboliki.
Po kilku latach ukończył kurs instruktora kulturystyki i ratownictwa wodnego, czym się potem zajmował.
Oprócz tego biegał sam dla siebie i jeździł na rowerze; ścigał się także w grupie niezrzeszonych. W ostatnich dwóch dekadach Jego pasją było nauczanie kulturystyki młodzieży i osób w podeszłym wieku - seniorów, jednocześnie sam ćwiczył ciężarami oraz nadal jeździł na rowerze. Rok temu nieszczęśliwy wypadek na motorze uniemożliwił Mu zajmowanie się kulturą fizyczną. Do poważnego urazu i osłabienia organizmu dołączyła się niespodziewana choroba. Jego organizm nie wytrzymał. Zmarł na zawał.
Andrzej był serdecznym, w każdej sytuacji pomocnym Kolegą, zawsze uśmiechniętym. Od 1974 roku, w którym zrezygnowałem z pracy w „Błyskawicy”, kilkanaście razy się spotkaliśmy; ostatnio odwiedziłem Go około 10 lat temu w jego miejscu pracy, prowadził wówczas zajęcia z seniorkami. Towarzyszył nam Wiesław Białokoz, jego serdeczny kolega, a mój kulturystyczny uczeń z „Błyskawicy”. Wspominaliśmy minione lata i mieliśmy na przyszłość plany dalszych spotkań rozszerzone o udział tych, którzy ćwiczyli w młodości pod moim kierunkiem. Może kiedyś dojdzie jednak do tego, że zbierzemy się w niebiańskiej siłowni i będziemy gadać, wspominać i pewnie dalej trenować w pocie czoła a jednocześnie obserwować krytycznie tych, którzy ćwiczą na ziemi budując swoje mięśnie i siłę przy pomocy sterydów.
Do zobaczenia …
Aut. Jan Włodarek
Rej.890/Pionierzy -72/2019.08.17/JWIP.PL
|