Rozmowa o Danielu Olbrychskim
Wspomnienie o Danielu Olbrychskim z dawnych lat. Fragment rozmowy weteranów kulturystyki w styczniow± noc.
Jan W³odarek (mistrz Polski w kulturystyce): - Czyta³em ostatnio kilka wywiadów udzielonych przez Daniela Olbrychskiego Wyszed³ z do³ka i zacz±³ dbaæ o siebie, jest w wy¶mienitej formie artystycznej i, co mnie bardzo cieszy, wzmocni³ siê psychicznie i fizycznie. Jego gwiazda jest znów du¿a i ¶wieci dawnym blaskiem.
Marian Rossa (najwszechstronniejszy polski sportowiec lat 60.): - Tak, by³o ju¿ wyra¼nie widaæ, ¿e zaniecha³ æwiczeñ fizycznych, które przecie¿ towarzyszy³y mu przez wiele lat kariery artystycznej. Jego sprawno¶æ by³a powszechnie znana, g³ównie z filmów. Mia³ wyj±tkow± smyka³kê do sportu. Pamiêtam, jak dawno temu próbowa³ ³apaæ pierwsze bakcyle z tej dziedziny. Opowiem ci, bo o tym nikt jeszcze nie napisa³.
W po³owie lat 50. Czêsto przebywa³em na zgrupowaniach kadry narodowej lekkoatletów w warszawskim AWF-ie. W hotelowym pokoju mieszka³em z takimi mistrzami, jak dyskobol Edmund Pi±tkowski i kulomiot Alfred Sosgórnik. Edmund by³ wtedy jednym z najlepszych dyskoboli na ¶wiecie, za¶ Alfred licz±cym siê kulomiotem. Trenowali¶my g³ównie na boisku, na którym czêsto krêci³ siê nieproszony 13–letni ch³opaczek, w okularkach. Zaczepia³ Pi±tkowskiego, za ka¿dym razem prosi³ o autograf i zadawa³ dziesi±tki pytañ. Mundkowi to przeszkadza³o, bo nie lubi³ rozmawiaæ w czasie treningu, a tak w ogóle nie potrafi³ rozmawiaæ z dzieæmi. Gdy tamten go „zaczepia³”, wtedy odsy³a³ go do mnie, a ja cierpliwie stara³em siê obja¶niaæ mu zawi³o¶ci rzutów dyskiem i kul±.
Ma³olat by³ wyj±tkowo namolny, a poniewa¿ ja by³em bardzo zajêty treningiem, wiêc raz odpowiada³em na jego pytania, innym razem zwyczajnie go sp³awia³em. Nie zra¿a³ siê niczym! Za kilka dni powraca³ z nowym zapasem pytañ. Ciekawi³o mnie, dlaczego takie drobne dziecko upatrzy³o sobie muskularnych sportowców. Nawet go o to zapyta³em. On bez skrêpowania odpowiada³, ¿e najlepsi zawodnicy to si³acze i on sam te¿ kiedy¶ takim bêdzie, chce trenowaæ, ale najpierw musi dowiedzieæ siê, jak to robiæ.
Po kilku takich rozmowach z kandydatem na dyskobola mia³em wszystkiego do¶æ, wiêc zaprowadzi³em go do trenera biegaczy juniorów, a on mu powiedzia³:
– Musisz jeszcze troszkê podrosn±æ, wpadnij za dwa lata. Dopiero wtedy drobniutki ch³opiec o imieniu Daniel obrazi³ siê i przesta³ nas nachodziæ.
Minê³o trzy, mo¿e cztery lata. Na naszym boisku zjawi³ siê ju¿ wyro¶niêty Daniel, w tych samych okularach i dalej chudzina, ale ju¿ ¶mia³o powiedzia³, ¿e chce uprawiaæ sport. Na razie bêdzie biega³, bo ju¿ wie, ¿e do rzutów dyskiem jest jeszcze za ma³y.
Na pocz±tku regularnie trenowa³ biegi. Wkrótce jednak zacz±³ opuszczaæ treningi i przesta³ przychodziæ na zajêcia.
I znowu min±³ jaki¶ czas. Na basenie p³ywackim zaczepi³ mnie jaki¶ m³ody ch³opak. Przedstawi³ siê:
- Jestem tym ma³ym, co chcia³ byæ atlet±. Nazywam siê Daniel Olbrychski. Nie uprawiam na razie wyczynowo sportu, ale bêdê gra³ w nowym filmie Andrzeja Wajdy „Popio³y” razem z Markiem Perepeczk±. I rzeczywi¶cie tak siê sta³o. Wkrótce wznowi³ treningi, ale teraz dla odmiany zacz±³ chodziæ do warszawskiego klubu kulturystycznego „Syrenka”. By³em tam, jak pewnie pamiêtasz, trenerem i obydwaj rywalizowali¶my w wyciskaniu sztangi stoj±c.
Jan W³odarek: - Nasze treningi w dawnej „Syrence” dobrze pamiêtam, opisa³em je nawet na ³amach „Kulturystyki i Fitness”.Czy to koniec opowie¶ci o Danielu?
Marian Rossa: – Nie, opowiem jeszcze o „sportowej je¼dzie samochodem”, która wi±¿e siê z kultur± fizyczn±, bo przecie¿ dobry kierowca to cz³owiek sprawny fizycznie i psychicznie, czyli psychofizycznie.
Jan W³odarek: - Zamieniam siê w s³uch, zaczynaj!
Marian Rossa: - Znajomo¶æ z Danielem sta³a siê kumplowsk±. On by³ ju¿ znanym aktorem i w³a¶nie wtedy zapragn±³ staæ siê wybornym kierowc± w³asnego samochodu marki „Reno 10”. Wcze¶niej pozna³ moje umiejêtno¶ci na wspólnych wycieczkach moim sportowym samochodem „Tryumf”. Za ka¿dym razem po zakoñczeniu jazdy by³ blady z emocji, tak mu siê podoba³y moje „slalomy”. Muszê przyznaæ, ¿e by³ pojêtnym uczniem i szybko opanowa³ podstawowe techniki, ale ci±gle by³o mu ma³o. Koniecznie chcia³ te¿ zostaæ mistrzem kontrolowanych po¶lizgów.
Pamiêtam, ¿e by³a jesieñ, s³oneczna i sucha, wiêc mu powiedzia³em:
- Daniel, poczekajmy na ¶nieg, bo teraz nie ma na czym siê ¶lizgaæ.
Pewnej nocy pod koniec grudnia, oko³o godziny drugiej, wyrwa³ mnie ze snu uporczywy dzwonek telefonu. Co za wariat dzwoni o tej porze? Okaza³o siê, ¿e by³ to Daniel. Przypomnia³ mi, ¿e obieca³em nauczyæ go po¶lizgów.
- Pada ¶nieg – zawiadomi³ zdenerwowanym g³osem - wiêc szykuj siê, jadê do ciebie!
Pomy¶la³em, ¿e ¿artuje wracaj±c z jakiej¶ mocno przed³u¿onej kolacji. Na wszelki wypadek jednak wsta³em z ³ó¿ka i zacz±³em spacerowaæ po mieszkaniu. W kilkana¶cie minut pó¼niej us³ysza³em dzwonek do drzwi. Na nic zda³y siê moje t³umaczenia, ¿e jest noc, ¿e jestem ¶pi±cy i jest zimno. Daniel by³ uparty i w koñcu postawi³ na swoim. Za dwa tygodnie jedzie samochodem do Zakopanego, a tam le¿y du¿o ¶niegu i jest lód, wiêc po takiej nawierzchni trzeba umieæ z fasonem zakrêcaæ. Podobno znanemu ju¿ aktorowi inaczej zakrêcaæ nie wypada³o.
Pojechali¶my pod Pa³ac Kultury, bo tam o tej porze na du¿ym i pustym placu by³y znakomite warunki do ¶lizgania siê samochodem. Je¼dzili¶my a¿ do ¶witu. Po lekcji instrukta¿u Daniel sam próbowa³ krêciæ „b±ki” w lewo i w prawo. Wychodzi³y mu ca³kiem dobrze. By³ bardzo zadowolony i sam siê pochwali³, ¿e ju¿ opanowa³ nowe techniki i jest doskona³ym kierowc±, a w zwi±zku z tym sam wykona jaki¶ „piruet”.
Niestety, przedobrzy³. W chwilê pó¼niej, wykonuj±c ostatniego „m³ynka”, ostro przydzwoni³ w barierkê. By³ „filmowy” huk, a samochód nadawa³ siê ju¿ tylko do roboty u blacharza.
Nastêpnych lekcji ju¿ u mnie nie pobiera³. Za korepetytora wybra³ sobie wyczynowego rajdowca i po kilku lekcjach ruszy³ swoim autkiem w góry. Tak siê z³o¿y³o, ¿e w tym samym dniu, ¶ladem Daniela, ruszy³ mój inny znajomy, w ramach wycieczki pracowników Polskiego Radia. Po kilku godzinach monotonnej jazdy, ju¿ w górskim krajobrazie, pasa¿erowie autokaru, wygl±daj±cy przez okna, zastygli w zdumieniu i przera¿eniu. W poprzek szosy le¿a³o auto na dachu, ko³a ³adnie siê krêci³y, a z rozbitego wraku sprawnie i bez szwanku wyczo³ga³ siê popularny ju¿ aktor.
Jan W³odarek: - Tamtego dnia po¶lizg siê nie uda³, ale pó¼niej Daniel mia³ coraz lepsze i wiêksze samochody i nie s³ysza³em, aby przy krêceniu m³ynków postawi³ samochód ko³ami do góry.
Marian Rossa: - Warto przypomnieæ, ¿e w tamych latach w samochodach nie by³o pasów bezpieczeñstwa, wiêc takie wyczyny grozi³y ryzykiem przerwania kariery artystycznej.
Jan W³odarek: - I s³usznie. Podobno, gdy ukradziono mu Mercedes 600, Daniel, ju¿ opanowany psychicznie i sprawny fizycznie, zdenerwowa³ siê tylko odrobinê.
Marian Rossa: - No, czas na mnie. Muszê wracaæ do domu, a na drogach ¶lizgawica. Jak to dobrze, ¿e samochód zostawi³em przed domem! Idê piechot±.
Autor: Jan W³odarek 10.05.2007 r.
Rej.735/J.W. - 67/2013.08.17/JWIP.PL
Aktualizacja: 2013.08.17, godz. 15:20
|